Powstanie Warszawskie. W historii Polski nie ma wydarzenia, które wywoływałoby tak gwałtowne spory i polemiki. Dyskusja nad jego sensem, nad słusznością decyzji o wydaniu Niemcom wojny na ulicach milionowego miasta, trwała jeszcze, zanim padły pierwsze strzały. W sierpniowym numerze miesięcznika „Historia Do Rzeczy” – powstańcy warszawscy.
Ponadto w numerze: jak tsunami amerykańskie żądzy przemaszerowało przez Francję, kim byli polscy piraci z Karaibów i jakie tajemnice kryły alkowy pierwszych Piastów.
Spór o Powstanie Warszawskie zapewne pozostanie nierozstrzygnięty. Z jednej strony występuje w nim żarliwy patriotyzm, który nakazuje na obcą przemoc zawsze reagować walką. Patriotyzm, który w imię obrony honoru narodowego każe bić się z wrogiem nawet wtedy, gdy stoi się na z góry przegranej pozycji. Z drugiej strony występuje patriotyzm konserwatywny, który przestrzega przed podejmowaniem straceńczych działań. Patriotyzm, który nakazuje opierać się nie na emocjach, ale na chłodnej kalkulacji w imię zachowania substancji biologicznej narodu - pisze we wstępniaku do wydania Piotr Zychowicz, redaktor naczelny magazynu. Podkreśla jednak, że niezależnie od oceny samego powstania, na żołnierzy AK patrzymy dzisiaj z podziwem i najwyższym szacunkiem. - Im właśnie dedykujemy ten numer „Historii Do Rzeczy”.
A w numerze m.in. wspomnienia i zapiski rozmów z powstańcami. Mówiąc językiem tamtych czasów, warszawski korpus Armii Krajowej to było wojsko z fasonem. Chociaż niemal nie mieli broni, przez 63 dni jak lwy walczyli z dysponującym miażdżącą przewagą przeciwnikiem. Brakowało wszystkiego: broni, amunicji, sprzętu, wody, jedzenia, opatrunków, lekarstw, koców, nowoczesnych środków łączności. A mimo to walka trwała. Jeżeli rzeczywiście nad Wisłą wydarzył się jakiś cud, to na pewno nie w roku 1920 – bo zwycięstwo nad bolszewikami żadnym cudem nie było – ale w roku 1944. Zdecydowana większość żołnierzy Armii Krajowej biorących udział w Powstaniu Warszawskim miała około 20 lat. Dla wielu z nich walka na ulicach stolicy była pierwszą akcją bojową. Przez te 63 dni wspięli się na szczyt ludzkich możliwości. Walczyli z niemiecką brutalnością, sowiecką perfidią i anglosaską obojętnością. Bohaterstwo powstańczej Warszawy to jednak nie tylko bohaterstwo żołnierzy. To także bohaterstwo setek tysięcy cywilów, którzy zamknięci w ciasnych, brudnych piwnicach – cierpiący z powodu pragnienia i głodu – przez wiele dni żyli w śmiertelnym zagrożeniu. Milion warszawiaków straciło w powstaniu dorobek całego życia, a 150 tys. zostało zabitych. Powstańców poległo blisko 20 tys. Dla Polaków ludzie ci mają i zawsze będą mieć status świętych. O bohaterach powstania w „Historii Do Rzeczy” pisze Piotr Zychowicz.
Czy Stalin nie mógł, czy nie chciał pomóc powstańcom warszawskim? Oczywiście nie mógł i nie chciał. A to dlatego, że był fanatycznym komunistą, dla którego powstańcy byli wrogami. W archiwach znalazłem dokumenty z wytycznymi dla sił sowieckich, w których pisze się wprost: „Traktować Armię Krajową na równi z UPA” – mówi w rozmowie z Maciejem Rosolakiem Nikołaj Iwanow, historyk Uniwersytetu Opolskiego oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że to pod naciskiem Brytyjczyków i Amerykanów wobec Armii Krajowej stosowano czasem taryfę ulgową, co oznaczało na przykład zapisywanie AK-owców do armii Berlinga, ale generalnie dążono do jej likwidacji. Dlaczego w pewny momencie sytuacja zaczęła się zmieniać? Można to uznać za naiwne, ale myślę, że Stalin zaczął powstańców szanować, podobnie jak szanował broniących się do ostatka Niemców w Stalingradzie. Stosunku do AK-owców nie zmienił, nadal uważał ich za „faszystów”, którzy „chcą wbić nóż w plecy bohaterskiej Armii Czerwonej”, ale pod koniec września zaczął im jednak pomagać – mówi pochodzący z Rosji historyk.
Na łamach „Historii Do Rzeczy” również o tym, jak Niemcy rabowali powstańcza i popowstańczą Warszawę, a także jeden z najbardziej heroicznych epizodów Powstania Warszawskiego - zdobycie komendy policji i kościoła św. Krzyża.
W sierpniowym wydaniu magazynu „Historia Do Rzeczy” również o tym, jak amerykańscy żołnierze wyzwalali Europę. Wyzwoliciele z US Army wykorzystali seksualnie co najmniej 14 tys. Francuzek. Zdarzały się również mordy. Winę zrzucono na Murzynów. Przez Francję przeszło tsunami męskiej żądzy. Amerykańscy żołnierze, którzy przybyli do Francji, aby wyzwolić ją spod niemieckiej okupacji, dokonali wielu, często brutalnych gwałtów na miejscowych kobietach. Sprawa ta została później zamieciona pod dywan. Podczas procesów norymberskich w ogóle o niej nie mówiono, podobnie zresztą jak o zbrodniach dokonanych przez Związek Sowiecki. O tym, co się działo na terenach wyzwalanych przez Amerykanów w rozmowie z Piotrem Zychowiczem opowiada Mary Louis Roberts, historyk z University of Wisconsin-Madison. Jej świeżo opublikowana książka „What Soldiers Do: Sex and the American GI in World War II France” wywołała burzę.
W „Historii Do Rzeczy” także o polskich piratach na Karaibach. Ich prawdziwy wysyp nastąpił na początku XIX w., gdy Napoleon wysłał polskich legionistów, by tłumili bunt czarnoskórych powstańców na San Domingo. Pierwszym polskim piratem z Karaibów był kpt. Ignacy Blumer. W roku 1803 razem z dziesiątkami innych zarażonych żółtą febrą Polaków wracał na francuskim okręcie do Europy. Statek nie dopłynął jednak do celu. Jeszcze u wybrzeży San Domingo zatrzymał go angielski bryg. Anglicy wzięli do niewoli francuską część załogi, a chorych i osłabionych Polaków zostawili na okręcie i odpłynęli. Blumer objął dowództwo, zorganizował piracką bazę na Florydzie. Jednak ze wszystkich polskich piratów najbardziej wsławił się „Sinior Isidoro”, czyli Izydor Borowski, który wstąpił na służbę do jednego z pirackich hersztów kpt. Philipsa i przypuszczając odważne ataki na angielskie statki, szybko zyskał sławę świetnego dowódcy. Czy Polacy czymś się wyróżniali spośród swoich kolegów po fachu? Historie najsłynniejszych polskich piratów z Karaibów – w najnowszym wydaniu „Historii Do Rzeczy”.
W wydaniu również życie intymne pierwszych Piastów. To, co udało się ustalić na ten temat, wystarczy, aby stwierdzić, że średniowiecze nie należało do specjalnie pruderyjnych epok. Słowianie mieli dość swobodne poglądy na sprawy damsko-męskie, a Gall Anonim twierdził, że Mieszko posiadał aż siedem pogańskich żon. I to jednocześnie. Liczba ta wydaje się jednak zbyt symboliczna, zresztą zapewne Mieszko słowiańskim obyczajem nie miał legalnych żon, tylko utrzymywał oficjalne nałożnice. Żony miał dwie. O małżeństwach i związkach Mieszka I i jego potomków – w najnowszym wydaniu „Historii Do Rzeczy”.
Nowa „Historia Do Rzeczy” – już w kioskach i u dystrybutorów prasy elektronicznej. Magazyn „Historia Do Rzeczy” można też pobrać w aplikacjach na systemy iOS (https://itunes.apple.com/pl/app/wprost-kiosk/id459708380?mt=8) i Android (https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost).
Redaktorem naczelnym magazynu jest Piotr Zychowicz. Stałymi felietonistami pisma są m.in.: Wiktor Suworow, Krzysztof Masłoń, Sławomir Cenckiewicz, Sławomir Koper, Bronisław Wildstein, Rafał A. Ziemkiewicz. Nakład miesięcznika wynosi 100 tys. egz. Cena egzemplarzowa - 6,95zł. Cena e-wydania – 6 zł, wydanie na iPad – 1,79 EUR.
Link do strony artykułu: https://wm2.wirtualnemedia.pl/centrum-prasowe/artykul/historia-do-rzeczy-powstancy-warszawscy